Wydłużyłam swój pobyt u córki we Włoszech o 10-ęć dni i dlatego jestem szczęśliwa,mogłam dłużej
być z osobami które bardzo kocham.
Wypoczęta,bez zmartwień,bez obowiązków i wstawania po błogim śnie na czas.
Pomagałam córce jak tylko mogłam,sprzątałam,gotowałam i takie temu podobne.
Ale to była kropla w morzu z tym co muszę robić w Polsce w domu tak wielkim jak moim.
Mąż miał trochę wątpliwości,ale córka go przekonała,zgodził się ,opornie ale ostatecznie wyraził zgodę.Synowa, córka nie zaniedbywały go.
Tym razem zdjęcia zaprezentuję Wam bez żadnych ramek ,upiększeń,mam w tym swój cel.
Tak się prezentowałam na przyjęciu u wnuczki.
Pachy wykończone pliską skośną bawełnianą
Tak z bliska wygląda dół sukienki,podobnie doły rękawów.
Boki sukienki i podszewki połączyłam razem.
Zakończenie podszewki na górze sukienki
także wykończyłam pliską.
Z tyłu wszyłam ozdobny zamek,długi poza linię
pasa.
Moja córka,niżej z zięciem(zięć jest bardzo chory,obecnie czeka na czwartą już operację)
No mnie to już znacie.
Było karaoke,zabawy i tańce,prawie jak u nas na weselach.
A o to solenizantka,Marysia,moja najstarsza wnuczka.
Dwa dni przed wyjazdem ,córka zadzwoniła że Marysia chce czarną długą spódnicę ,nie mogły nigdzie takiej kupić,no bo nie ukrywam wnuczka ma figurę nie typową.
Wysłały mi zdjęcie modelu.
Jechaliśmy z mężem do sklepu z tkaninami z językiem na brodzie aby zdążyć przed zamknięciem
sklepu.Kupiliśmy,dzięki pomocy pani sprzedawczyni.Jeszcze tego samego wieczoru wykonałam
formę,skroiłam i przygotowałam spódnice do pierwszej miary.A że pojechałam tydzień wcześniej
przed przyjęciem ,spódnicę skończyłam już we Włoszech.
Od lewej orginał spódnicy,a)-fałda,każda głębokości 2x4cm.
Do obwodu pasa musiałam dodać każdą głębokość fałdki,sześć fałd z przodu ,więc musiałam dodać
48cm.Tak samo i z tyłu.Przed skrojeniem, na folii upięłam szpilkami fałdy aby się upewnić że dobrze skroję.
Ponieważ tkanina była za wąska na dole musiałam ale tylko dołem zawęzić dół spódnicy.
Na zdjęciu jest przód spódnicy przed skrojeniem.
Oprócz jednej imprezy załapałam się jeszcze na dwie.Wytańczyłam się za wszystkie sylwestra
i ostatki na których już dawno nie byliśmy.
To dwie koleżanki córki, Polki. Gosia i Zosia.
To już zdjęcia z innej imprezy,także urodziny ale koleżanki Polki,mąż Włoch zrobił jej niespodziankę i zamówił jej przyjęcie urodzinowe w restauracji. Była to dla niej bardzo miła niespodzianka.
Stroje wizytowe nie były obowiązkowe.Ja ubrałam bluzkę którą sobie uszyłam na inną okazję ,no i przydała się.
Uszyta jest z żorżety,w rękawy wszyłam cienki szyfon,udekorowałam perełkami białymi i srebno-czarnymi.
Dół rękawa wykończyłam falbanką skrojoną
z koła.
To jedyne zdjęcie upiększone,ja wśród kwiatów które wnuczka dostała od sąsiadów kurierem.
nazwałam je"MOTYLEM JESTEM",bo tak się czułam leżąc obok tych kwiatów.Było
trochę śmiechu przy robieniu tego zdjęcia.
Ale w Polsce po powrocie także miałam miłą niespodziankę.
Dzień przed moim przyjazdem rodzice kupili Martynce pianino,jest przeszczęśliwa.
Dwa razy w tygodniu ma lekcje nauki gry.
A czy będzie z niej słynna pianistka to czas pokaże.
Dzisiejszy post jest trochę poplątany,niby o szyciu ,niby o wszystkim po trochu.
Ale od czasu do czasu dobrze jest napisać o czymś przyjemnym,sprawiającym radość
sercu i duszy.
Pozdrawiam Wszystkich czytających mój wpis,piszcie do mnie wszystko i pytajcie odpowiem na
każdy komentarz.